Trasa, którą będzie musiał pokonać ponownie, znajduje się na liście najniebezpieczniejszych dróg świata i ma 11km, w ciągu których pokonuje się różnicę wysokości 1100m i 99 zakrętów. Wysiadamy u stóp schodów prowadzących do Bramy do Nieba, jak nazywa się gigantyczna jaskinia o wysokości 131m, 57m szerokości i Ściana nawiązuje do Ściany Płaczu w Jerozolimie, a jej najważniejszym elementem jest wizerunek Chrystusa Zwycięskiego w ażurowym krzyżu otoczonym przez mniejsze, symbolizujące męczenników z Doliny Śmierci. Całość kompozycji stanowi rodzaj „bramy do nieba” i jest połączeniem dwóch symboli: cierpienia i zbawienia (krzyża i Tianmen ( simplified Chinese: 天门; traditional Chinese: 天門; pinyin: Tiānmén; lit. 'sky gate') is a sub-prefecture-level city (sometimes considered a county-level city) in central Hubei Province, China. It is on the Jianghan Plain, on the west side of Wuhan (the biggest city of Central China, as well as the capital of Hubei) and the Świątynia Nieba w Pekinie. Zdjęcie o nadziemski, architektury, imperializm, azja, budynek, republika, ludzie, zaludnia, turystyka, kurenda, brama, kompleks, baza Tylko 2 kilometry od wybrzeża Xiamen znajduje się mały archipelag wysp Jinmen, co jeszcze bardziej ciekawe archipelag ten należy do Republiki Chińskiej, czyli Tajwanu. Spoglądając na mapę wydaję się to wręcz dziwne, jednak w wyniku burzliwych lat 50tych XX wieku, kiedy to dochodziło do ogromych napięć między komunistami z Chin… Kościół chrześcijański "Brama do nieba" added a new photo to the album: Rzeszów — at Galeria Rzeszów. The cableway in Tianmen Mountain is the world's longest at a length of 24,458 feet (7,455 meters). It begins in the City Garden downtown, and ends on the summit. It hangs like a rainbow, and hints of being a dragon in the clouds. The cableway throughput is 1,000 passengers per hour, and it averages 28 minutes per trip. ewGX. Egg Hill Church - Potter Township, Pennsylvania - ‘World ... stories haunted paranormal creepy urban church hill ghost egg legends scary haunting places short objects facts posts events guide things Do chińskiej prowincji Hunan przyjeżdżam, żeby zobaczyć tutejsze Parki Narodowe. Zwiedzanie zaczynam od Góry Tianmen czyli Bramy do Nieba. Na jej szczyt jadę najdłuższą na świecie kolejką linową. Prawie 7,5 km nieziemskich widoków i nieduże miasto w północno-zachodniej części prowincji Hunan. Nieduże jak na Chiny, bo mieszka tu prawie półtora miliona osób. Miasto niewarte uwagi, gdyby nie pobliskie Parki Narodowe. Zwiedzanie okolicy zaczynam od Parku Narodowego Góry Tianmen (Brama do Nieba). Góra wzięła swoją nazwę od skalnego okna położonego na wysokości 1260 m. Na szczyt postawiam wjechać kolejką linową mierzącą niemal 7,5 kilometra (dokładnie 7455 metrów), rzekomo najdłuższą górską, pasażerską kolejką linową na świecie. Przed jej dolną stacją, położoną w centrum miasta, wije się także rekordowo długa kolejka pasażerów. Po kilkudziesięciu minutach w ścisku podekscytowanych chińskich turystów docieram do drzwi budynku dolnej stacji kolejki. W środku spędzam drugie tyle przesuwając się z ludzką masą przez kolejne zawijasy, schody i poczekalnie. Po dwóch godzinach wsiadam wreszcie do ośmioosobowej gondoli. Ruszamy w górę. Mijamy stację kolejową Zhangjiajie, potem przedmieścia, sunąc powoli w kierunku Bramy Nieba. Cała trasa potrwać ma aż trzydzieści minut i wznieść nas do góry o 1279 metrów. W połowie drogi kolejka zaczyna wznosić się ostro pod górę, a nachylenie liny ciągnącej 98 wagoników sięga blisko 40 stopni! Odruchowo łapię się poręczy. – Kolejkę budowali Francuzi, a wagoniki wyprodukowano w Niemczech – informuje towarzyszący nam chiński przewodnik, chcąc nas zapewnić o bezpieczeństwie przejazdu. Strach niknie dopiero w obliczu oszałamiających widoków. Pod nami wije się Tongtian – kręta Drodze do Nieba, zwana także Drogą 99. Zakrętów – alternatywny sposób dotarcia na szczyt. Po ostrych zygzakach poruszają się jedynie busy wiozące turystów w górę i w dół pokonując wysokość 1100 metrów. Budowa drogi kosztowała 13 mln dolarów i trwała aż siedem lat. Podnoszę wzrok znad ziemi. Za szybą gondoli pojawia się teraz Brama do Nieba, skalne okno wysokie na 131,5 metra i szerokie na 57. Niebo jest więc już w zasięgu wzroku. Ale to dopiero początek atrakcji. Wokół górskiego szczytu, nazywanego przez Chińczyków Podniebnym Ogrodem, prowadzi zawieszona nad przepaścią trasa widokowa. Przyczepiona do skał alejka prowadzi dookoła góry, a zza każdego zakrętu wyłania się coraz bardziej niezwykły krajobraz. – W jedną stronę musisz pojechać autobusem – stwierdza nowo poznana Koreanka, gdy wieczorem siedzimy w lobby hostelowym. Swoją informację popiera zdjęciami drogi, którą widziałem na wielu broszurach w ramach ciekawostki – tworu jakiegoś szalonego umysłu. – Czyli nie można wjechać i zjechać kolejką? Rozmówczyni zaprzecza zdecydowanie, po czym widząc brak entuzjazmu w moich oczach dodaje nonszalancko: – No problem. Musisz po prostu założyć, że kierowca twojego autobusu również chce żyć. Całość kwituje uniesionym w górę kciukiem i kolejnym „no problem”. Paradoksalnie mam jeszcze gorsze przeczucia, niż przed tą rozmową. *** O godzinie otwarcia stawiam się przy dolnej stacji kolejki. Na Górę Tianmen nie można wejść pieszo i do poprzedniego wieczoru byłem przekonany, że kolejka jest jedyną słuszną drogą. Tymczasem stojąc przed kasą biletową faktycznie widzę do wyboru trzy opcje: A, B i C. Jedna obejmuje wjazd autobusem i zjazd kolejką, druga wjazd kolejką i zjazd autobusem, zaś trzecia – przeznaczona dla ludzi żyjących na krawędzi – podróż w obie strony autobusem. Wybieram opcję pierwszą, która nie obejmuje zawierzania życia hamulcom w chińskim busiku i już niebawem zajmuję siedzenie. Kilkanaście minut później przesiadka i już po chwili ruszamy w stronę pionowych zboczy Tianmen. Droga od razu zaczyna piąć się w górę, lecz początkowo drzewa zmniejszają jej „malowniczość”. Nikt nie prosi o zapięcie pasów. Nie robiłoby to w końcu żadnej różnicy – jeśli coś poszłoby nie tak, niczego by nie zmieniły. A przy każdym zakręcie, gdy busik nachyla się nad przepaścią, lista rzeczy, które mogą pójść nie tak staje się coraz dłuższa. Gdy widzę wreszcie sporych rozmiarów budynek, z zadowoleniem stwierdzam, że jednak nie było w sumie tak źle. Gdy okazuje się, że to tylko środkowa stacja kolejki, a wysoko przed nami widzę jeden z pojazdów biorących zakręt o ekspozycji, której nie powstydziłaby się Orla Perć, opadają mnie mroczne myśli. Z sercem i żołądkiem znajdującymi się niebezpiecznie blisko przełyku obserwuję, jak pojazd rączo pokonuje kolejne zakręty od przepaści oddzielane jedynie kamiennymi blokami, za każdym razem przechylając się lekko na bok, dając mi aż zbyt dobry widok na rozciągającą się pod nami przestrzeń. Zgodnie z radą staram się zakładać, że nasz kierowca faktycznie chce żyć, jednak mimo najszczerszych chęci nie potrafię się zgodzić z opinią „no problem”. Problem jest całkiem spory i apogeum osiąga przy nawrocie o 180 stopni umiejscowionym na krawędzi urwiska. Gdy zatrzymujemy się w końcu u celu, z gardeł pasażerów wydobywa się westchnienie ulgi. Tylko jegomość, który kupił bilet na autobusową podróż w dwie strony nie zdradza przejawów entuzjazmu. Trasa, którą będzie musiał pokonać ponownie, znajduje się na liście najniebezpieczniejszych dróg świata i ma 11km, w ciągu których pokonuje się różnicę wysokości 1100m i 99 zakrętów. Wysiadamy u stóp schodów prowadzących do Bramy do Nieba, jak nazywa się gigantyczna jaskinia o wysokości 131m, 57m szerokości i głębokości 60m, będąca wg. dawnych wierzeń bramą pomiędzy światem bogów i śmiertelników. Obecnie prowadzi do niej 999 stromych schodów. Patrząc na znak wskazujący ruchome schody, z jakiegoś powodu umysł podsuwa mi fragment starej piosenki zespołu Dwa plus jeden „i powiozą mnie windą do nieba”. Jakie schody? – spytacie pewnie, myśląc że w tekst wkradł się jakiś błąd. Otóż dla bardziej leniwych, we wnętrzu góry udostępniono schody ruchome. Tak – dobrze przeczytaliście. Jeśli nie chcecie się męczyć, możecie drogę do nieba pokonać w mniej wymagający sposób. Mojej dumie dałem odpocząć już przy okazji wjazdu kolejką dwa dni wcześniej, lecz ruchome schody wewnątrz góry to już dla mnie nieprzekraczalna granica. 999 stopni potrafi dać popalić, szczególnie że są na tyle płytkie, że nie mogę postawić na nich całej stopy i tylna jej część przy każdym kroku nie znajduje oparcia. Jakieś pięćset kroków na palcach później na drżących nogach obserwuję, jak z tunelu schodów ruchomych wychodzą lokalni turyści, robią zdjęcia i podążają dalej w kierunku… kolejnych schodów ruchomych. Tym razem nie mam nawet wyboru. By dostać się na szczyt góry trzeba skorzystać ze zdobyczy technologicznej, innej drogi po prostu nie ma. Stoję więc pośród lokalnych turystów, będąc powoli wiezionym wydrążonym w skale tunelem. Ściany zdobią podświetlane plakaty gór, na tle których turyści robią sobie zdjęcia. Turystyka górska na najwyższym poziomie. Finalnie docieram do szczytu i błyskawicznie odbijam w lewo, by uciec przed masą ludzką. Płonne nadzieje. Choć widoki są spektakularne, ryczący tłum uniemożliwia delektowanie się nimi. Cały masyw Góry Tianmen przypomina trochę ścięty na wysokości 1500m pień gigantycznego drzewa. Ścieżki turystyczne przecinają obszar o wielkości 10km2 i czasem trudno uwierzyć, że znajdujemy się właśnie na dość konkretnej wysokości ograniczanej ze wszystkich stron pionowymi ścianami. Fakt ten uzmysłowić sobie można dopiero spacerując po betonowych kładkach przyklejonych do zboczy, lub po ich szklanych odpowiednikach. Ta ostatnia możliwość zainteresuje jednak tylko osoby najbardziej niewrażliwe na wysokość, bądź te nie darzące życia aż tak ciepłym uczuciem. Patrząc na spory tłumek przemieszczający się po grubej na 6cm tafli oddzielającej go od kilkuset metrów pionowej drogi w dół, postanawiam odpuścić. Raz, że grupowe przemieszczanie taką trasą mija się trochę z celem, a dwa – w Chinach nie ufam tego typu wynalazkom. Żeby było zabawniej, już po powrocie do domu czytam, że w prowincji Hunan zamknięto właśnie ze względów bezpieczeństwa kilka szklanych tras, gdyż istniało podejrzenie iż mogą stanowić zagrożenie dla życia odwiedzających. Wszystkie zaś trasy objęto drobiazgowymi kontrolami. Popołudniem muszę w centrum Zhangjiajie wsiąść do autobusu, który dostarczy mnie do ostatniego punktu tego kilkudniowego wyjazdu, więc staram się cały masyw obejść raczej sprawnie. Niestety po raz kolejny mapa okolicy okazuje się być bezużyteczna, gdy najpierw informuje, że dany odcinek pokonałem w ciągu godziny, a następnie dwukrotnie dłuższy zajmuje mi jedynie połowę tego czasu. Skala nie jest mocną stroną planów, które otrzymacie, także nie sugerujcie się nimi zbytnio. Jeśli nie ma kolejek, pół dnia spokojnie wystarczy na niespieszny spacer po całym obszarze. Ze względu na umiejscowienie schodów ruchomych i kolejki jeden z fragmentów pokonacie dwukrotnie, bądź nie dotrzecie do niego wcale, co byłoby sporą stratą. Zwróćcie też uwagę na fakt, że mapy obszaru północ mają na dole – detal, lecz gdyby ktoś chciał wybrać wschodnią, lub zachodnią drogę, może mieć to znaczenie. Wagonik kolejki opuszcza bezpieczną zatokę górnej stacji i momentalnie wystawia wszystkich pasażerów na imponujący widok. Nie mam lęku wysokości, lecz patrząc w rozciągającą się pode mną przestrzeń nie czuję się w pełni komfortowo. Po lewej stronie widzę wijącą się drogę Tongtian, którą wcześniej pokonałem na pokładzie autobusu i cieszę się, że przynajmniej tamtej zabawy nie muszę już powtarzać. Czasu na podziwianie widoków jest sporo, gdyż kolejka pokonuje trasę ok 7500m, co czyni ją ponoć najdłuższą kolejką wysokogórską na świecie. Choć wciąż nie potrafię się przekonać do „no problem” mojej koreańskiej znajomej, to jej opinii, że Tianmen odwiedzić po prostu warto, w pełni przyklaskuję. Omijajcie po prostu wakacje, czy narodowe dni wolne. Ja tymczasem wsiadam do autobusu, który ma mnie dowieźć do jednej z ładniejszych (wg. opinii Chińczyków) wiosek w Chinach. O tym jednak w kolejnym wpisie. TAGS Aktywnie, Inspiracje Aktywnie Chiny są krajem, który oferuje odwiedzającym praktycznie wszystko. Potężne góry, pustynie, morza, niezwykłą kuchnię, zabytki pamiętające odległe stulecia. Tak więc, niektórych z Was może nie zaskoczy wiadomość, że znajdziemy tu nawet Bramę do Nieba. Góra Tianmen, bo tak brzmi jej chińska nazwa, znajduje się w parku narodowym o tej samej nazwie, w prowincji Hunan. Brama do nieba to powstałe na skutek erozji, ogromnych rozmiarów okno skalne. Jego wysokość sięga 131 metrów. Do samej „Bramy” doprowadzi nas 999 schodów, jednak aby dotrzeć na ich początek czeka nas długa droga. Jeśli nie chcemy iść piechotą od podnóża gór, możemy skorzystać z niezwykle długiej kolejki. Czeka nas wyjątkowa przejażdżka, pełna zapierających dech w piersiach widoków, na długości 7,5 km. Inną z możliwości jest dotarcie autobusem jadącym Drogą Tongtian. Budowa tej przepaścistej trasy, liczącej 99 zakrętów, zajęła aż 7 lat. Kolejną z atrakcji w tym miejscu, jest spacer szklaną platformą, przytwierdzoną do pionowej ściany. Prawdziwa próba nerwów dla osób posiadających lęk wysokości. Spacer przeszkloną platformą: ✈️ 🇺🇸Wyjazd do USA

brama do nieba tianmen chiny